czwartek, 9 grudnia 2010

Zajączek czy siekiera?

Dziś się troszkę zabawimy…
Inspiracją do tych dzieł był test Rorschacha. Słowem ogółu: jest to test plam atramentowych, na którego podstawie wnioskuje się o nieświadomych treściach psychicznych, cechach osobowości i zaburzeniach psychicznych! Def. oczywiście Wiki.

Trzy obrazy – trzy skojarzenia.
JEŚLI MASZ ODWAGĘ!
Napisz w komentarzach z czym kojarzą Ci się te plany, a powiemy Ci czy masz inklinacje patologicznego mordercy i dzieciństwie wyrywałeś motylkom skrzydełka, czy tylko zwykłym śmiertelnikiem za leniwym żeby wychylić choć jeden palec poza margines społeczeństwa.


Test A
 

Test B


Test C



 

niedziela, 5 grudnia 2010

Lucky bamboo

Jak zrobić z kogoś bambusa? Nic trudnego wystarczy pomysł i teskowe plakatówki. Malunek wykonany u J. & Sz. w mieszkaniu. Czerń babusa złamała świński kolor pozostałych 3 ścian:]
Dwa dni ciężkiej roboty, praca na wysokościach, subtelna nuta łaciny przy wykończeniach na wysokości podłogi. A wszystko pędzelkiem o średnicy 3mm. Zadowoleni gospodarze nawet nakarmili :] Zapłata umówiona: pierworodny i procenty. Malowanie ścienne czas zacząć.

Moja praca składa się z 4 części. Dwóch bambusów i ozdoby włącznika światła i kontaktu.





Kontakt do mnie na gg: 7945962


U J. & Sz.

sobota, 27 listopada 2010

Urodzinowa Dhi Pa



Obraz ten jest prezentem dla Zygmusia, który uwielbia wędkować dla samej frajdy wędkowania, chwili zadumy, a nie dla łapania ryb.

Obraz jest wystylizowany na Tybetańską kartę wróżebną.
Dhi Pa- jest taka karta w tybetańskiej talii i znaczy „złota ryba”. A wróżba tej karty to:

Kiedy pojawia się Dhi Pa –złota ryba- rosnące szczęście i zręczność przypominają wdzięczne ruchy ryby w wodach oceanu.

Kartę tą oddałam komuś kto potrzebował szczęścia, więc nie miałam wzoru. Domalowałam na obrazie haczyk, ale nie ostry i zawinięty, tylko prosty i tępy jak gwóźdź. Taki na który nie da się złapać żadnej ryby. Zresztą szczęścia nie można złapać, jest płochliwe jak ryba i zjawia się rzadko jak ta złota.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Bo pić musi każdy



No to taka stara prawda której nikt nie może zaprzeczyć . Nawet niech nie próbuje, bo zostanie zabity śmiechem.  Jednak chcę tu się skłonić w stronę butelek a nie ich zawartości. Kolory i kształty butelek nawet trunków z niższej pułki to już nieraz sztuka.
Na pewno wszyscy kojarzą butelką Nalewki Babuni.  Jest tak ładna ze szkoda ją wyrzucić:] Więc z takich butelek można zrobić coś więcej tylko po to żeby nie były tylko bezsensownymi durnostojkami a stały się elementem otoczenia i z nim współgrały.
Do tej koncepcji nadają się nie tylko butelki po alkoholach, ale też po solach do kąpieli,  coli, kubusiu, kształtne słoiki po musztardzie. Polecam szkło bo plastik to po prostu już przesada oszczędności i jak byśmy chcieli później trzymać w tym kwiaty cięte to one nie za dobrze znoszą plastik. Nie do końca jest to sztuka, ale uważam  to za jakąś formę rękodzieła.
Polecam. Bardzo relaksujące. Butelki można ozdabiać materiałem , sznurkiem, muliną, kordonkiem lub wstążką. Radzę zawsze zaczynać od szyjki butelki, bo inaczej sznurek będzie zjeżdżał.


Mój ulubiony świecznik


wtorek, 2 listopada 2010

Troszkę gorących klimatów



Obraz zamieszczony na stronie dzięki uprzejmości R-k & W-k.
Namalowany dla czystej przyjemności mieszania barw. Lubię myśleć o tym obrazie jako o duchu Afryki. Barwy zachodzącego słońca, postać bez twarzy. Co prawda namalowany dawno temu jeszcze na tekturze i farbami plakatowymi, które mam od podstawówki.

W najbliższym czasie nie będę publikowała na blogu obrazów. Pokażę inne moje prace nie koniecznie malowane, ale nie mniej artystyczne.

Obraz wisi u przyjaciółki

wtorek, 26 października 2010

Halloween'owa paszcza

Bo sztukę można znaleźć wszędzie


Z wielkim żalem, zawsze myślałam o tym, że nasze tradycje na wszystkich świętych nie są podobne do tych na zachodzie. Chodzi mi tu o przebieranie się, straszne ozdoby z dyni, kościotrupów i kilogramy darmowych cukierków. U nas niestety na prawdę ładne ozdoby halloween’owe są drogie i trudno znaleźć coś ciekawego bo nie ma za dużego wyboru.
Jak pewnie część wrocławian wie ostatnio był dzień dyni i w ogrodzie botanicznym zorganizowano jarmark. W kupionej tam dyni wycięłam twarz Jacka z Miasteczka Halloween (Nightmare before christmas) Tima Burtona. A z miąższu zrobiłam jednego dnia penne z dynią i kurczakiem a drugiego z cynamonem.
Świeża dynia ładnie pachnie, a przy robocie można oblizywać palce J

sobota, 23 października 2010

Brak weny? Żaden problem!



To ja bez weny twórczej (i również przed sesją).
Panna Wena była od zawsze moją przyjaciółką, to ona mnie napędzała do malowania. Bez niej powstaje na papierze jedno wielkie tłuste NIC. No może poza kolorowymi plamami, niekształtnymi ludźmi, dziecinnymi domkami z drzewkiem i kotkiem na płocie. Wtedy w moim przypadku najlepiej nie łapać się za pędzel lub ołówek, bo nie potrafię spłodzić nic nowego. W takich chwilach zawsze dobrze sięgnąć do starych sprawdzonych źródeł. Zeszyty z liceum. A konkretnie ich ostatnie strony, które od zawsze i dla wszystkich stanowiły czasoprzyspieszający azyl na lekcjach. W zeszycie z historii znalazłam wzór, który postanowiłam przenieść na płótno. Dodałam co nie co kolorów, bo oryginał powstał oczywiście długopisem. 



Obraz wisi u Q & Żaba

środa, 20 października 2010

Bo są momenty kiedy się coś musi



Jak wiemy sesja jest bardzo ważnym elementem w życiu każdego studenta i wymaga dużo skupienia i ciężkiej pracy. Niekoniecznie znaczy to, że nauki. Niektórzy wtedy bardzo pieczołowicie sprzątają wszystkie zakamarki w domu, inni przesadzają kwiatki lub nadrabiają zaległości w serialach. Ja natomiast wyszłam wtedy z założenia, że świat jest jak płótno malarskie i zajęłam się ścianami w domu.

Motyw kwiatowy w moim pokoju.


Ściana pokoju gościnnego z ciemnozielonymi dmuchawcami. Obrazy w ramach malował wuj mojej babci.



Każde pociągnięcia pędzla z myślą o wszystkich pilnie uczących się studencinach w okresie sesyjnym.



poniedziałek, 18 października 2010

Tyłem do przodu


Inspiracje można czerpać zewsząd, więc dlaczego nie z krągłego tyłu.
Nutą tego obrazu była kontemplacja nad twarzą jaką pokazujemy światu. O ilu osobach możemy powiedzieć, że znamy je nie tylko od dupy strony? A ile razy my pokazujemy światu naszą prawdziwą twarz?
Ten obraz pokazuje mój własny sposób w jaki idę przez życie. Z uśmiechem, odważnie z krągłościami, rozważnie nie plując pod wiatr i z rąbkiem tajemnicy. A przede wszystkim w większości samotnie drogą mało uczęszczaną.
Spędzając czas nad tą czarownicą było dużo mieszania bieli z czernią, kieliszek rose medium sweet, czarna plama na policzku dzięki mojej kocicy, która też chciała malować. Obyło się bez dramatu i w czasie produkcji nie ucierpiało żadne zwierze.


Dedykuję go wszystkim tajemniczym, alabastrowym i krągłym tyłom.






Na początek obrazek odchamiający




Wiadomo, że każdy ma jakiś sposób na rozładowania napięcia, które na co dzień gromadzi się w ciele i umyśle. Zamiast uzewnętrzniać moje frustracje w kontaktach z ludźmi przelewam je na papier i płótno. Mieszanie barw, tworzenie nowych daje mi uczucie rozjaśniania posępnych emocji codzienności.

Pierwszy obraz jaki namalowałam na płótnie, został zadedykowany mojej mamie jako prezent urodzinowy. 100 lat! Temat wybrany przez nią. Gejsza jako pani do towarzystwa ze śnieżno białą twarzą i rubinowymi ustami jest dla mnie jednym z najbardziej tajemniczych i egzotycznych elementów kultury dalekiego wschodu. W trakcie malowania tego obrazu dużo myślałam o tym zawodzie. Kobiety które zostawały gejszami musiały odłożyć na bok to kim były, ich emocje i pragnienia. Malując twarz i ubierając kimono „zakładały maskę” i stawały się idealną ozdobą wieczoru. Zabawiały gości rozmową, grą, tańcem, śpiewem. W dzisiejszych czasach skarżymy się pracę.  Poważnie?

Obraz przedstawia młodą maiko – początkującą geiszę po debiucie, jeszcze z czerwoną wstęgą we włosach. Malowany akrylami na płótnie 30x30cm.